niedziela, 6 września 2015

Rozdzial piaty

Miała jeszcze godzinę na przygotowania do operację, tej nocy nie mogła spać, bała się że go nie uratuje, że się nie uda. Przy każdej kolejno wykonywanej czynności trzęsły jej się ręce, stres ogarniał ją całą.
- Może nie powinnaś dzisiaj tego robić, możemy przełożyć na jutro, odpoczniesz dzisiaj? Zapytał Ed.
- Nie, jest dobrze, tylko jestem po prostu ciut poddenerwowana, to moja pierwsza własna i tak poważna operacja, ale zaraz mi przejdzie...
- Jak chcesz, ale pamiętaj o tym. Powiedział i poszedł, zaś Lynette  poszła w kierunku łazienki. Ledwo co doszła, oczywiście skłamała mówiąc że dobrze się czuję, zbierało jej się na wymioty i miała ból głowy. Przykucnęła i zwymiotowała, wyszła z kabiny i oparła się o umywalkę. Zamoczyła lekko ręce, przetarła twarz i włosy.
 Muszę go uratować, zrobię to dam radę choć nie wiem co miało by mi przeszkodzić, nadal go kocham - cicho szepnęła.
To było dla niej trudne, ratować kogoś kto kiedyś był dla niej wszystkim, życiem. Nie oszukujmy się nie "kiedyś" on cały czas jest wszystkim dla blondynki, ale trudno jej się do tego przyznać, nie może pogodzić się z tym że nadal czuję do niego coś, pomimo tego że ją zranił i zostawił. O wiele trudniej jest wtedy kochać, ale nigdy nie przestaniemy kochać osobę którą kiedyś darzyliśmy uczuciem, miłość jest nieprzemijająca, nie ważne jak ktoś nas odrzucił czy sprawił nam ból, ona nie przeminie.
 Wyszła z łazienki, po drodze spotkało ją coś dość dziwnego, ktoś sięgnął jej do kieszeni wkładając tajemniczą kartkę, nie zdążyła zaobserwować kto to był, zrobił to niesamowicie szybko, a potem zniknął w tłumie.
- Nic Ci nie jest, coś ci zrobił ten ktoś? momentalnie podbiegła ruda kobieta, że nawet Lyn jeszcze się nie obejrzała. Zdezorientowana spojrzała na dziewczynę, zapadła cisza.
- Kim jesteś? Zapytała nie pewnie.
- Emm nie ważne, to pomyłka przepraszam - odpowiedziała po chwili zastanowienia, widać był że kłamała. Nieznajoma odeszła szybko. Brązowooka zdziwiona całą sytuacją stała na korytarzu przez dobre parę minut, ocknęła się i przypomniała sobie o kartce. Sięgnęła do kieszeni wyjmując liścik.

ZADZWOŃ DO MNIE
600 333 888

Spojrzała w około, nie wiedziała co to za numer, lecz miała pewne podejrzenia, to mogła być jej matka, może wie że jej szukała, i próbuje się z nią skontaktować, to wszystko jest niesamowicie prawdopodobne. Schowała kawałek papieru i ruszyła do przebieralni. Poczuła się trochę lepiej, ale nadal czuła lekki ból brzucha. Związała włosy i poszła do sali w której leżał James.
- Dlaczego nie przychodziłaś? Zapytał dziewczyny która właśnie otworzyła drzwi do pokoju.
- Coś mi wypadło - odpowiedziała - a poza tym skąd wiedziałeś że to ja? - starała się nie okazywać swoich emocji do niego, nie chciał aby chłopak dowiedział się kim ona jest.
- To przez zapach...powiedział lekko się uśmiechając.
- Zaraz masz operację.
- Tak, wiem, Josh był tu u mnie i mnie poinformował, szkoda że tak późno, może bym się jakoś przygotował, nastawił psychicznie, to on będzie mnie operował?
- Tak, pewnie tak...wydusiła z siebie.
- Będziesz asystowała? - poprawił się na łóżku.
- Tak...
- Mam wrażenie że coś się stało...powiedział ale z respektem.
- Nie, zdaje ci się...odłożyła dokumenty na miejsce. Denerwowało ją to że wszyscy w około pytają się o co chodzi, czy co się stało, czy rzeczywiście aż tak źle szło jej udawanie, może i nie potrafi ukrywać emocji, ale z drugiej strony przynajmniej ktoś się o nią martwi.
 Po tej krótkiej rozmowie ruszyła do sali w której ma operować. Myśli które krążyły po jej głowie schodziły się do tego czy może nie powinna zrezygnować, czy da radę lub czy nie spowoduje jego śmierci, bała się ale nie chciała tego pokazywać, chciała udowodnić że jest odpowiedzialna i zaradna, także że jest dobrym chirurgiem.
- Gotowa? - zapytał Josh myjąc ręce.
- Tak mi się wydaje...
 Otworzyli drzwi od sali. Wszystko było w rękach Lynette, czy jej się uda zależało tylko od niej samej, najmniejszy błąd może kosztować życie Jamesa
- Jak tętno - zapytała poddenerwowana.
- Na razie w normie, ale jak choć trochę spadnie może doprowadzić do zatrzymania akcji  serca, a to do śmierci. Poinformowała ją pielęgniarka.
- Jakie są szanse na podwyższenie? - zadała pytanie wykonując swoją prace.
- Nie wielkie, ale musimy być dobrej myśli, w innym przypadku musimy to przerwać.
- Dobrze...
- Jak na razie jestem z ciebie dumy, ale zobaczymy potem, jeżeli ci się uda będziesz najlepszą panią chirurg, rzadko kto potrafi to zrobić - mruknął Cooker.
- Nie za pochopne wnioski panie Cooker - podniosła wzrok.
- Nie, wydaję mi się że nie.
- Tętno spadło, musimy zakończyć operację! - krzyknęła kobieta.
- Nie ma innego wyjścia?
- Jest! zaprotestowała Lyn.
- Zabijesz go!
- Wiem co robię...dajcie mi wszystkie potrzebne rzeczy, będziemy intubować - szybko zareagowała
- Palpitacja spada, migotanie przedsionków, nie ma szans. - wykłócał się Cooker - nie dasz rady!
- Przed chwilą słyszałam coś innego...zaufaj mi!
- Musimy przerwać!
- Uratuję go...
 Mijały sekundy, Lynette zaczęła intubować pacjenta.
- To już koniec, nie uratujesz go - zatrzymywał dziewczynę.
- Muszę, rozumiesz! - w jej oczach pojawiły się łzy.
- Lynette, przestań, nic nie poradzisz...
- Zabiłam go, zabiłam...dziewczyna zaczęła krzyczeć, Josh próbował ją powstrzymać.
- Nie poddam się, to zależy tylko ode mnie, muszę go uratować - dodała, wyrywając mu się. Podbiegła do chłopaka i zaczęła od nowa, po mimo tego że była zmęczona, a jej ręce odmawiały posłuszeństwa, ona dalej walczyła. Wszyscy patrzyli bezsilnie na tą sytuację, dziewczyna nie przestawała,
- Jest, wrócił do nas!!! mało że nie zemdlała ze szczęścia, jej asystent podbiegł do niej i ją przytulił.
- Teraz tylko rób to co wcześniej, a na pewno się uda.
 Wróciła do parcy. Reszta przebiegła pomyślnie, po operacji kobieta wyszła powiadomić jego przyjaciół. Zobaczyła przed sobą dużą grupkę ludzi.
- Co z nim? Podbiegła do niej blondynka o niebieskich oczach.
- Były komplikacje, ale udało się go uratować, wszystko wskazuję na to że pan Parker będzie widział.
- Uratowała go, nie poddała się, jest tu nowa, w prawdzie jest jeszcze stażystką, ale to ona się tego podjęła, jest niesamowita to cud że się udało - dopowiedział Cooker.
- Przestań, zrobiłam to co powinnam, to ja już pójdę jestem bardzo zmęczona...
- Nie wiemy jak ci dziękować, James to wspaniały facet. Podszedł do dziewczyny jeden z jego kolegów i zaczął ściskać jej dłoń. Lynette zaś lekko się uśmiechnęła i odeszła.
 Po tak wyczerpującej operacji poszła do domu. Miała dość wrażeń, zastanawiała się jeszcze nad numerem telefonu na tajemniczej kartce, a także nad tą kobietą o rudym kolorze włosów, zdziwiła ją jej reakcja, może to była zwykła ludzka troska?
Dotarła do domu, gdzie przywitała się z przyjaciółkami i czym prędzej pobiegła na górę do swojego pokoju. Wyjęła papierek z liczbami, ciekawość wzięła górę.
- Halo? - zapytała, w słuchawce słychać było czyiś oddech.
- Lynette? - padło pytanie.
- Tak, a kto mówi...wtem ktoś rozłączył się. Blondynka zdziwiła się, głos w telefonie wydawał jej się znajomy, był na pewno kobiecy, może to jej matka, ale chyba by się się nie rozłączyła. Odłożyła telefon...długo rozmyślając zasnęła.

Nasz kochany weekendzik dobiegł końca.
Znowu zaczyna się szkoła.
Jedyne na co czekam to kolejny weekend.
Pięć dni przede mną.
Niestety.
Powinnam się wziąć za pisanie.
Bo ciągle jestem przy ósmym rozdziale.
Ale w trakcie tego opowiadania,
piszę kolejne, zupełnie inna historia.
Może kiedyś Wam ją opublikuje, ale to w dalekiej przyszłości.
Bo przecież przede mną kolejne części do napisania tego opowiadania.
Jakie rymy.
Ale wracając, kolejne dwie części "sezony"
''Opowiem Ci wszystko"
Mogę Wam już zdradzić, że główna bohaterka się zmieni.
Wiecie kto? 
I tak nie powiem, bo to byłoby bez sensu.
Dobra koniec, rozpisałam się, pa.
/ bezimienna.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz